Shelly idzie trochę pod prąd. Zamiast kolejnego Zigbee dostajemy Wi‑Fi, ale w nowym wydaniu i z dużym ekranem e‑ink, który ma robić różnicę w codziennym użyciu.
Nowa generacja, oznaczona symbolem Shelly H&T Gen3 (S3SN‑0U12A), to urządzenie, które na pierwszy rzut oka przyciąga wzrok właśnie tym ekranem. Pytanie brzmi: czy to tylko modny gadżet na biurko, czy faktycznie sensowna baza do budowania automatyzacji w inteligentnym domu?

Shelly H&T Gen3 w pigułce
| Cecha | Opis |
|---|---|
| Model | Shelly H&T Gen3 (S3SN‑0U12A) |
| Przeznaczenie | Czujnik temperatury i wilgotności |
| Łączność | Wi‑Fi 802.11 b/g/n, Bluetooth 4.2 (tylko do parowania) |
| Zasięg Wi‑Fi | ok. do 30 m w pomieszczeniach (realnie raczej mniej) |
| Zasilanie | 4× baterie AA 1,5 V (brak w zestawie) lub USB‑C |
| Szacowana żywotność baterii | do 12 miesięcy |
| Ekran | Duży, graficzny wyświetlacz E‑Paper (e‑ink) |
| Chip | ESP‑Shelly‑C38F (Gen3) z 8 MB Flash |
| Kluczowe funkcje | Pomiar temperatury i wilgotności, zegar NTP, Webhooks (10), MQTT |
Zestaw i pierwsze wrażenie
W pudełku dostajemy niezbędne minimum, ale z jednym miłym dodatkiem. Shelly dorzuca dedykowaną podstawkę, dzięki której czujnik może stać stabilnie na biurku czy półce, a nie tylko leżeć płasko na meblu, czy wisieć na ścianie. To wcale nie jest standard u konkurencji.
Minusy pojawiają się przy zasilaniu: w zestawie nie ma ani kabla USB‑C, ani baterii, więc o źródło zasilania trzeba zadbać od razu po wyjęciu urządzenia z pudełka.

Jeśli chodzi o jakość wykonania – plastik jest matowy, przyjemny w dotyku i sprawia wrażenie solidnego. Sam czujnik bez baterii jest zaskakująco lekki, dopiero komplet czterech AA nadaje mu trochę masy i stabilności.
Budowa i design: wielki e‑papier na froncie
Jeśli pamiętasz poprzednią wersję Shelly Wave H&T, zasilaną drogą baterią CR123A (która potrafiła znikać w oczach), to Gen3 jest skokiem jakościowym.
Urządzenie jest dostępne w kilku wersjach kolorystycznych – m.in. czarny mat, biały, Mocha i Ivory. Matowe wykończenie powoduje, że czujnik nie wygląda jak tani kawałek plastiku, tylko jak element wystroju. Wymiary to 70 × 70 × 26 mm (bez stojaka), więc nie jest to mikroskopijna kosteczka Zigbee, tylko pełnoprawny termometr na półkę.
Ekran E‑Paper w praktyce
Absolutnym wyróżnikiem jest duży, graficzny ekran E‑Paper (e‑ink). Dla porządku: e‑ink to technologia podobna do tej z czytników e‑booków – pobiera energię głównie przy odświeżaniu obrazu, a nie przy jego podtrzymywaniu. Idealna sprawa do urządzeń bateryjnych.

Na wyświetlaczu znajdziesz:
- aktualną temperaturę,
- aktualną wilgotność,
- zegar synchronizowany przez NTP,
- wskaźnik siły sygnału Wi‑Fi, Bluetooth oraz połączenia z chmurą Shelly,
- ikonę baterii (znika przy zasilaniu z USB).
W praktyce ekran jest bardzo czytelny z każdego kąta, a czcionki są dobrze dobrane – temperatura jest na pierwszym planie, reszta to dodatki.
Jeśli chodzi o typowe bolączki e‑inków:
- Ghosting (czyli delikatne duchy poprzedniego obrazu) jest widoczny tylko wtedy, gdy celowo się go doszukujesz, np. zaraz po przełączeniu trybu czy restarcie. Przy normalnej pracy, gdy ekran podmienia tylko cyfry, nie zwracałem na to uwagi.
- Odświeżanie nie jest natychmiastowe – to nie IPS 120 Hz. Ekran przebłyskuje przy pełnym odświeżeniu, ale w czujniku temperatury kompletnie mi to nie przeszkadza.
- Brak podświetlenia: w dzień to zaleta (zero świecących pikseli), ale w nocy ekran jest praktycznie niewidoczny. W sypialni traktuję to raczej jako plus – nic mi nie żarzy się w oczy – ale jeśli lubisz odczytać temperaturę w ciemności bez sięgania po telefon, to tutaj się nie da.
Zasilanie: elastyczność ma swoją cenę
Shelly H&T Gen3 można zasilać na dwa sposoby:
- 4× baterie AA (LR6) 1,5 V – producent deklaruje do 12 miesięcy pracy,
- zasilanie stałe przez USB‑C.
Poprzednia generacja też pozwalała na zasilanie z sieci, ale wymagała nakładki i korzystała z micro USB. Tutaj mamy USB‑C na pokładzie od razu i zdecydowanie niższy pobór energii niż w starszym modelu.
Ważna rzecz: port USB w Shelly H&T nie ładuje akumulatorów – to po prostu alternatywne zasilanie. Po podłączeniu USB wskaźnik baterii znika z ekranu, co dobrze komunikuje tryb pracy.
I tutaj dochodzimy do kluczowej kwestii: trybów pracy.
Tryb bateryjny
W trybie bateryjnym urządzenie:
- budzi się co ok. 1 minutę, żeby wykonać pomiar,
- aktualizuje ekran tylko wtedy, gdy zmiana temperatury wyniesie ≥ 0,2°C lub wilgotności ≥ 3%,
- wysyła raport, gdy zmiana temperatury osiągnie domyślny próg 0,5°C lub wilgotności 5%,
- jeśli przez 2 godziny nic się istotnie nie zmienia, i tak wyśle raport z urzędu.
Zużycie prądu w trybie uśpienia jest śmiesznie małe (rzędu dziesiątek µA), więc jest szansa, że deklarowany rok na bateriach jest realny przy sensownych ustawieniach.
Tryb zasilania USB
W trybie USB urządzenie:
- budzi się co 6 minut,
- wykonuje pomiar,
- zawsze aktualizuje ekran,
- zawsze raportuje dane do wszystkich skonfigurowanych kanałów (MQTT, Webhooks, itp.),
- po czym znowu idzie spać na 6 minut.

Raportowanie na żądanie
Możesz też ręcznie wymusić pomiar i raport – krótkie wciśnięcie przycisku Reset wybudza urządzenie, robi odczyt, aktualizuje ekran i wysyła dane, a potem przechodzi w sen na kolejne 6 minut.
Stracona szansa: tylko co 6 minut na kablu
I teraz smutna wiadomość: nawet przy zasilaniu USB czujnik cały czas pracuje w trybie uśpij / obudź się co 6 minut.
Nie da się go przełączyć w tryb prawie on‑line, w którym mógłby raportować zmiany niemal natychmiast – a to jest coś, czego sporo bardziej zaawansowanych użytkowników (w tym ja) oczekiwałoby przy zasilaniu z sieci.
Czy te 6 minut to dla mnie zapomnij o tym czujniku? Nie, ale potrafi zaboleć w konkretnych scenariuszach.
- Do monitoringu komfortu (salon, sypialnia, spiżarnia) i logowania danych – spokojnie wystarcza.
- Do sterowania czymś bardziej dynamicznym, np. wentylacją w łazience czy osuszaczem, wolałbym jednak odświeżanie co 30–60 sekund. Jeśli potrzebujesz reakcji tu i teraz, to nadal lepiej wypadają klasyczne czujniki Zigbee plus automatyzacje po stronie Home Assistant, openHAB.
Shelly mógłby spokojnie dodać tryb agresywny przy USB (krótszy interwał kosztem poboru mocy), ale na razie go po prostu nie ma.
Instalacja
Shelly H&T Gen3 to urządzenie Wi‑Fi (802.11 b/g/n), więc w przeciwieństwie do serii BLU urządzeń od Shelly nie potrzebuje dedykowanej bramki. Łączy się bezpośrednio z Twoim routerem.
Pierwsza konfiguracja
Procedura jest klasyczna dla urządzeń Shelly Gen3:
- Wkładasz baterie lub podpinasz USB‑C.
- Urządzenie startuje w trybie Setup (na ekranie pojawia się napis
SEt). - Tworzy własny punkt dostępowy (AP).
- Łączysz się z tym AP telefonem / laptopem.
- W kreatorze konfigurujesz hasło do swojej sieci Wi‑Fi.
Po kilku minutach czujnik ląduje już w Twojej sieci lokalnej i da się nim sterować z aplikacji Shelly lub z poziomu wbudowanego interfejsu www (który przy Gen3 jest naprawdę rozbudowany).
Ergonomia: przycisk pod klapką i kabel w zębach
Mały, ale irytujący szczegół: przycisk Reset / wybudzania jest schowany pod tylną klapką, razem z bateriami. Jednocześnie gniazdo USB‑C też jest pod tą klapką.
Efekt jest taki, że gdy zasilasz urządzenie z USB, to żeby nacisnąć przycisk, musisz:
- odłączyć kabel,
- zdjąć klapkę,
- wcisnąć guzik,
- założyć klapkę,
- podłączyć kabel z powrotem.
Przy pierwszej konfiguracji i testach jest to po prostu męczące. Szkoda, że Shelly nie wyprowadziło jakiegokolwiek przycisku na bok obudowy.

Funkcjonalność i automatyzacja w praktyce
Dzięki natywnej łączności Wi‑Fi Shelly H&T Gen3 oferuje kilka ważnych klocków do automatyzacji:
- Webhooks (10 akcji) – możesz zdefiniować do 10 zdarzeń, które przy spełnieniu warunku wyślą prosty request HTTP do Twojego systemu (Home Assistant, Node‑RED, własne API).
- MQTT – pełne wsparcie dla MQTT, czyli klasycznego protokołu smart‑home’owych nerdów. Czujnik może regularnie publikować dane do brokera, a dalej już robisz z nimi co chcesz.
- Kalibracja (Offset) – możliwość ręcznej korekty odczytów temperatury i wilgotności, jeśli porównasz go z referencyjnym termometrem i chcesz przestawić wskazania o np. +0,3°C.
Przykład z domu: łazienka i spiżarnia
U mnie czujnik wylądował w spiżarni i robi za strażnika wilgoci. Gdy wilgotność przekroczy ustawiony próg, openHAB (w moim przypadku) przez przekaźnik Shelly Plus włącza wentylator kanałowy. Dzięki temu zimą nie kondensuje się tam para, a latem nie robi się sauna.
Drugi scenariusz, który testowo przerobiłem, to łazienka:
- H&T mierzy wilgotność przy zasilaniu USB,
- automatyzacja w Shelly reaguje na skok wilgotności powyżej progu,
- włącza się wentylator,
- po spadku wilgotności poniżej wartości komfortowej wszystko się wyłącza.
I właśnie tutaj wchodzi w grę wspomniane opóźnienie 6 minut – jeśli prysznic trwa krótko, zdarza się, że automatyzacja zareaguje z wyczuwalnym opóźnieniem. Do lekkiego przewietrzenia OK, do klinicznej kontroli wilgotności już trochę mniej.

Asystenci głosowi i ekrany: czy pogadasz z termometrem?
Jeśli w Twoim domu rządzi Alexa albo Google Home, to dobra wiadomość jest taka, że integracja z chmurą Shelly działa.
Możesz zapytać np.:
- „Alexa, what is the temperature in the bedroom?”,
- „Hey Google, jaka wilgotność w salonie?” (o ile akurat nie zgubi sensu po polsku).
Odpowiedź dostaniesz głosowo, a jeśli masz ekran typu Echo Show czy Nest Hub, pojawi się tam również karta z odczytami.

Stałe wyświetlanie temperatury na ekranie asystenta?
Tutaj niestety nie ma fajerwerków. Asystenci:
- pozwalają podejrzeć czujnik w panelu Klimat lub podobnym,
- nie pozwalają przypiąć go jako stałego widgetu na wygaszaczu ekranu, ani ekranie głównym.
Ważne: dane z chmury, nie z tu i teraz. Pamiętaj też, że asystent pyta chmurę Shelly, a nie urządzenie bezpośrednio. Jeśli czujnik śpi i ostatni raz raportował stan 50 minut temu, to właśnie taki, historyczny odczyt usłyszysz. Nie wymusisz pomiaru tu i teraz komendą głosową – urządzenie fizycznie śpi, żeby oszczędzać baterię.
Dla geeków: Domoticz, openHAB i spółka
Żeby wykorzystać urządzenie lokalnie, np. w Home Assistant lub openHAB, kluczowe jest poprawne ustawienie Outbound WebSocket.
Teoretycznie HA i OH powinien wykryć Shelly H&T Gen3 automatycznie, ale w praktyce bywa z tym różnie – zwłaszcza gdy masz wydzielony VLAN dla IoT.
W skrócie:
- wchodzisz do interfejsu web Shelly (po IP czujnika),
- włączasz Outbound WebSocket,
- jako adres serwera wpisujesz swój HA lub OH w formie
ws://IP_Serwera:8123/api/shelly/ws(albowss://...przy HTTPS), - zapisujesz ustawienia i wybudzasz urządzenie, jeśli śpi.
Bez tego kroku integracja potrafi nie złapać czujnika w autodiscovery, a encje mogą wisieć jako niedostępne. WebSocket jest tu kluczem do pełnej, dwukierunkowej komunikacji.
Jeśli Twoim centrum dowodzenia nie jest Home Assistant ani openHAB, tylko Domoticz, to też da się żyć – ale wymaga to trochę więcej dłubania.
Domoticz: MQTT albo nic
W świecie Domoticza zapomnij o starych integracjach HTTP czy wtyczkach pisanych pod Gen1/Gen2. Z H&T Gen3 najrozsądniejsza droga to MQTT.
Dwa problemy, na które warto się przygotować:
- Shelly Gen3 wysyła dane w postaci JSON‑ów, których Domoticz zaraz po zainstalowanuy nie zawsze od razu rozumie.
- Autodiscovery bywa kapryśne.
Najczęstsze rozwiązanie w community to:
- włączyć MQTT na Shelly,
- korzystać z zewnętrznego skryptu tłumaczącego (np. popularne rozwiązania typu Shellies Discovery / Shelly_MQTT),
- pozwolić Domoticzowi wykryć topic i utworzyć odpowiednie urządzenia.
Praktyczna rada: konfiguruj to na zasilaniu USB. W trybie bateryjnym H&T Gen3 potrafi usypiać się tak szybko, że zanim klikniesz „Add Device”, urządzenie już dawno śpi.
openHAB: oficjalny binding i plan B
Użytkownicy openHAB mają trochę łatwiej, bo istnieje oficjalny Shelly Binding, który uczy się Gen3.
Kilka punktów:
- upewnij się, że masz aktualny binding (wersje 4.x/5.x),
- komunikacja z Gen3 opiera się na WebSocket, więc konfiguracja po stronie urządzenia ma znaczenie,
- po poprawnym sparowaniu H&T Gen3 pojawia się jako Thing z kanałami temperatury i wilgotności.
Jeśli z jakiegoś powodu binding Cię zawiedzie, zawsze zostaje plan B:
- potraktować H&T Gen3 jako generic MQTT Thing,
- podpiąć ręcznie odpowiednie topiki (np.
shelly/<device_id>/status/temperature:0,.../humidity:0), - zrobić swoją mapę kanałów.
To jest metoda kuloodporna – mniej wygodna, ale działa zawsze, ja osobiście właśnie takiej używam.
Przyszłość: Matter i marketing „ready for the future”
Shelly H&T Gen3 korzysta z nowoczesnego chipa ESP‑Shelly‑C38F z 8 MB Flash. W materiałach marketingowych Shelly mocno podkreśla, że Gen3 jest „ready for the future”, a część urządzeń tej serii dostaje już obsługę Matter w nowszych firmware’ach.
I teraz ważne doprecyzowanie:
- Shelly faktycznie udostępniło Matter dla wybranych urządzeń Gen3 (głównie przełączniki typu 1/1PM, Mini, Plug S) w firmware’ach z serii 1.6+.
- Na moment pisania tego tekstu H&T Gen3 nie figuruje na oficjalnej liście urządzeń z natywnym wsparciem Matter i w interfejsie nie znajdziesz zakładki Integrations → Matter.
Czyli sprzętowo wszystko się zgadza (Wi‑Fi + BLE, odpowiednia pamięć), ale wsparcie Matter dla H&T Gen3 pozostaje na razie obietnicą, a nie funkcją, którą po prostu włączasz w menu.
Jeżeli kupujesz ten czujnik z myślą wyłącznie o Matter, to na dziś jest to ryzykowna strategia. Traktowałbym Matter raczej jako miły bonus na kiedyś, a nie powód zakupu tu i teraz.
Czy to się opłaca? Cena vs możliwości
Przejdźmy do pieniędzy. Pod koniec 2025 roku Shelly H&T Gen3 można:
- kupić na oficjalnej stronie producenta (korzystając z różnych wielopaków i promo) w okolicach ~100 zł,
- w polskich sklepach i na popularnych portalach aukcyjnych widuję ceny w okolicach 120 zł.
Czy to dużo?
- Jeśli porównasz z prostym, ślepym czujnikiem Zigbee (Sonoff, Aqara, Tuya) za 40–70 zł, to Shelly faktycznie wypada jak droższa zabawka.
- Jeśli spojrzysz na to przez pryzmat funkcji, robi się ciekawiej:
- nie potrzebujesz żadnej bramki Zigbee/Z‑Wave,
- dostajesz świetny ekran e‑ink,
- masz elastyczne zasilanie (USB/baterie),
- dostajesz pełnoprawne MQTT i Webhooks.
Mój werdykt ekonomiczny jest prosty:
- Jeśli budujesz system po taniości i zależy Ci tylko na tym, żeby w HA, Domoticz, OH widzieć temperaturę – bierz tani czujnik Zigbee.
- Jeśli szukasz ładnego, nowoczesnego czujnika na biurko / półkę, który można odczytać rzutem oka, bez wyciągania telefonu, i jednocześnie chcesz mieć MQTT/Webhooki – te ~120 zł są do obrony.

- Ekran e‑ink – czytelny z każdego kąta, energooszczędny, idealny do rzutu oka bez sięgania po telefon.
- Zasilanie AA – koniec z drogimi i średnio dostępnymi CR123A. Paluszki kupisz wszędzie.
- Port USB‑C – proste, zwykłe zasilanie z ładowarki / listwy z USB.
- Podstawka w zestawie – mała rzecz, a cieszy. Czujnik stabilnie stoi na biurku.
- Brak bramki – działa po Wi‑Fi, nie musisz inwestować w dodatkowy hub.
- Otwartość – pełne wsparcie dla MQTT i Webhooks, plus outbound WebSocket. Bardzo dobre paliwo dla Home Assistanta, openHAB, Domoticza i własnych projektów.
- Asystenci głosowi – współpraca z Alexa i Google Home (w tym ekrany), jeśli korzystasz z chmury Shelly.
- Odświeżanie co 6 minut na USB – największy zawód. Nawet na kablu nie ma trybu quasi‑ciągłego raportowania. Do sterowania wentylacją czy osuszaczem może być po prostu za wolno.
- Brak podświetlenia ekranu – w nocy nic nie zobaczysz bez włączania światła lub sięgania po telefon.
- Dostęp do przycisku – przy USB trzeba się gimnastykować: odpiąć kabel, zdjąć klapkę, wcisnąć guzik, złożyć wszystko z powrotem.
- Wielkość – przez 4 baterie AA urządzenie jest wyraźnie większe od filigranowych czujników Zigbee (Aqara, Tuya, itp.).
- Cena – 1-4× więcej niż prosty czujnik Zigbee. Realnie płacisz za ekran i Wi‑Fi.
- Matter tylko na papierze – Gen3 jako platforma jest przygotowana, ale H&T Gen3 na razie nie ma realnego wsparcia w firmware.

Podsumowanie
Shelly H&T Gen3 to bardzo udany następca dość problematycznej poprzedniej generacji. Największą siłą urządzenia jest połączenie:
- natywnego Wi‑Fi,
- świetnego ekranu e‑ink,
- otwartych integracji (MQTT, Webhooks, WebSocket).
To już nie jest kolejna biała kostka, tylko sensowny, ładny czujnik, który rzeczywiście możesz postawić na widoku.
Dla kogo jest Shelly H&T Gen3?
Tak, jeśli:
- chcesz czujnik, który wygląda dobrze na widoku i ma czytelny ekran,
- chesz słyszeć od znajomych: “ale fajny”
- stawiasz na integracje lokalne (MQTT, HA, openHAB),
- nie chcesz inwestować w osobny hub Zigbee/Z‑Wave,
- lubisz mieć konkretny odczyt na ścianie / biurku, a nie tylko w aplikacji.
Nie, jeśli:
- Twoim priorytetem jest jak najniższa cena i masz już sieć Zigbee,
- potrzebujesz bardzo szybkich reakcji (łazienka, sterowanie HVAC w czasie zbliżonym do rzeczywistego),
- kupujesz sprzęt wyłącznie z myślą o Matter tu i teraz.
Mój werdykt? Shelly H&T Gen3 to świetny, świadomie zaprojektowany czujnik do patrzenia i logowania, ale niekoniecznie do błyskawicznej reakcji. Jeśli akceptujesz 6‑minutowe okno odświeżania i liczysz plusy w postaci ekranu oraz Wi‑Fi, Shelly H&T Gen3 może okazać się bardzo satysfakcjonującym wyborem.
Jeśli chcesz kupić ten produkt sprawdź te oferty.
Kody zniżkowe mogą tracić ważność. Daj nam znać jeśli linki lub kody nie są już aktualne.










